Przedwczoraj wieczorem spadł długo oczekiwany pierwszy śnieg tegorocznej zimy. Moje jamniki są z tego powodu przeszczęśliwe. Brodzą po świeżym puchu, biegają za śnieżkami, kopią w zaspach... Dziś zabraliśmy je więc z mężem na poligon, aby mogły biegać do woli i rozładować swoją energię. Dziesięcioletnia Aluzja jako jedyna domagała się ubranka, włożyłam jej więc wdzianko stosowne do okazji – kurtkę moro. Planowałam wykorzystać pogodę na zimową sesję zdjeciową. Wymarzonego słońca wprawdzie nie było, ale i tak udało się zrobić trochę fotek.
Najbardziej szalała Shangri-La. Wszędzie jej było pełno. Mordeczkę cały czas miała uśmiechniętą i już sama nie wiedziała, co lepiej w danej chwili robić: bawić się z bratem, biegać po zaspach, obserwować otoczenie z góry, czy lecieć aportować białe kule.
Do wspólnych zabaw zachęcała Basimka i często jej się udawało.
Basim robił sobie chwile przerwy w bieganiu po to, aby penetrować otoczenie. Z upodobaniem wydłubywał spod śniegu suche rośliny i patyczki, zaglądał też do ćwiczebnych okopów żołnierzy
Czasami przystawał i patrzył swoim charakterystycznym wzrokiem, o którym ja mówię: „Jestem niewinny, nic nie zrobiłem, nic nie widziałem”.
Seniorka Aluzja w swoim moro zachowywała się jak prawdziwy generał. Obserwowała dzieci, czasami pokazywała nowy kierunek drogi, nawoływała je poszczekiwaniem, a także penetrowała teren. W pewnym momencie podbiegła do żołnierzy ćwiczących w musztrę i najwyraźniej wywołała u nich zdziwienie. Patrzyli na małego psa w wojskowym ubranku i pytali, czy ten jamnik dołączy do ich szeregu...
Mój mąż Mariusz czasami brał jamniki na ręce. Ajeczka grzała sobie w ten sposób łapki, które kilka razy zmarzły. Za to Basimek trafiał na ręce pana, gdy między poduszkami zbijał się mu śnieg utrudniający chodzenie. Sprytna Shangri-La nauczyła się sama usuwać sobie takie białe grudki ząbkami i pokazała, że nie potrzebuje niczyjej pomocy.