Uwielbiam odwiedzać szczenięta po moich psach, urodzone u innych hodowców, i przypatrywać się, kto do kogo jest podobny... Nie zawsze jest to możliwe, ze względu na odległość. Maluchy Basima i Ambicji mieszkają daleko od nas, bo aż koło Krosna, ale postanowiliśmy z mężem połączyć przyjemne z pożytecznym. Planowaliśmy wyjechać na weekend 15-17 lipca, myśleliśmy wprawdzie o północnym kierunku, ale dlaczego nie mogłoby to być Podkarpacie? Tym bardziej, że w okolicach Warszawy miał zamieszkać malutki Centurion. Decyzja więc zapadła. Przestudiowaliśmy plany i przewodniki, wyłuskując wszystkie atrakcje wokół Iwonicza-Zdroju, zapakowaliśmy ze sobą Basimka i pojechaliśmy.
W planach miałam zrobienie zdjęć tego regionu, także z moim jamnikiem długowłosym, ale pogoda nie dopisała. Rzęsiście padało niemal przez cały czas, dlatego nawet nie brałam ze sobą aparatu. Na szczęście we wtorek, w dniu odwiedzin w hodowli Z Klanu Kasandry, deszcz ustał. Dziesięciotygodniowe szczenięta powitały nas z wielkim entuzjazmem. Postanowiliśmy zrobić im fotki na zewnątrz. Jako pierwszy miał pozować Czatur. Był bardzo, bardzo zaintrygowany puszystym podłożem, które dla niego przygotowaliśmy. Wąchał, kładł się na nim i robił rozkoszne miny.
Ten malutki jamnik długowłosy swoją mimiką chwilami całkowicie nas rozbrajał. Nie wytrzymywaliśmy i robiliśmy przerwy na całusy.
Czatur jest bardzo kontaktowym jamniczkiem i zwracającym uwagę na osoby w swoim otoczeniu. Kiedy się do niego mówi, śmiesznie przekręca główkę i tak patrzy swoim słodkim wzrokiem, że dłonie natychmiast wyciągają się w jego kierunku.
Na koniec jeszcze zdjęcie w pozie wystawowej. Dla Czatura takie stanie jest czymś bardzo naturalnym, choć podczas sesji bardzo podobała mu się też pozycja leżąca...
Drugi w kolejności pozował Cezar. Miał jednak dużo mniej cierpliwości niż jego brat. Cezar jest pieskiem niezwykle wesołym, żywym, ciekawym wszystkiego wokół. A że otoczenie było świeżo po deszczu, wszystko mu pachniało. Chciał buszować wśród traw i kopać mokrą, spulchnioną ziemię. Pierwsze portrety zrobiliśmy mu więc na rękach.
Później udało się zachęcić go do pozowania smaczkami, na widok których się oblizywał.
Cezar ma najdłuższe uszy spośród swoich braci, a także długą kufę i mały garbonosek, który odziedziczył po mamie Ambicji. Widać też u niego dużo cech odziedziczonych po dziadku Dingo z Debry.
Ten mały jamniczek jest niczym figurka z plasteliny. Zeskakiwał z pufy w trawę, nic sobie nie robiąc z tego, że fikał przy tym koziołki. Czasami spadał z pufy lub się z niej zsuwał, ale całkiem dobrze wychodziło mu pozowanie w zawieszeniu. To urodzony kamikadze, ale jak już stanął, to od razu bardzo ładnie.
Przyszedł czas na solową sesję Centuriona. Mieliśmy do tego skrzata niesamowitą słabość. Jego imię oznacza dowódcę centurii, doświadczonego i walecznego żołnierza w antycznym Rzymie. Malusieńki jamniczek zachowywał się tak, jakby bardzo utożsamiał się z tym imieniem. Robił poważne minki, unosił wysoko główkę, kontrolując wszystko, co się wokół niego dzieje. Zauroczył nas również burzą loków na swoich uszkach.
Centurion bez większego problemu ustawił się też w pozie wystawowej.
Na koniec podjęliśmy próby zrobienia braciom wspólnej fotki. Udało się uchwycić razem Czatura i Centuriona.
A tu przepychająca się cała trójka.
Basimek odmówił pozowania ze swoimi dziećmi, musieliśmy więc przytrzymać zarówno jego, jak i maluchy.
Ostatnie pożeganie i zabraliśmy Centuriona do Warszawy. Jamniczek był bardzo dzielny, całą drogę przespał na moich kolanach. Na postojach spacerował razem z tatą i zaczepiał Basimka łapką do zabawy. Po sześciu godzinach jazdy trudno było nam się rozstać z tym skrzatem... Mały trafił jednak do wspaniałego domku. Zamieszkał z Anią, Sebastianem oraz Kingą i od razu po pojawieniu się u nich świetnie zaklimatyzował się w nowej rodzinie. W domu wszyscy mówią na niego Centek.
We wrześniu wyprowadzi się Czatur. Cezar, który pierwotnie miał zamieszkać w Warszawie, jest wolny. Czeka na właścicieli, którzy docenią jego urodę i charakter.